Czy zdrada wystarczy do uznania wyłącznej winy małżonka w rozwodzie?
Zdrada jednego z małżonków nie zawsze musi doprowadzić do orzeczenia wyłącznej winy zdradzającego. Wielokrotnie zdarzyło mi się studzić entuzjazm małżonków, którzy tryumfowali swoją wygarną w Sądzie z uwagi na dysponowanie dowodami zdrady żony bądź męża.
Przypisanie małżonkowi zdrady w Sądzie nie zawsze musi doprowadzić do orzeczenia jego wyłącznej winy w następujących przypadkach:
- gdy zdrada ma miejsce już po wystąpieniu pomiędzy małżonkami zupełnego i trwałego rozkładu pożycia. Powszechnie przyjmuje się w orzecznictwie, iż związek jednego z małżonków z innym partnerem w czasie trwania małżeństwa, lecz po dacie wystąpienia zupełnego i trwałego rozkładu pożycia między małżonkami, nie daje podstaw do przypisania temu małżonkowi winy rozkładu. Ma to logicznie uzasadnienie w tym, iż przyczyna (czyli w tym przypadku zdrada) musi poprzedzać skutek (czyli wystąpienie trwałego i zupełnego rozkładu pożycia), a nie odwrotnie.
- gdy po stronie małżonka, który nie dopuścił się zdrady Sąd dopatrzy się również zachowania skutkującego możliwością przypisania winy. Obowiązujący u nas kodeks rodzinny i opiekuńczy nie odróżnia winy „większej” i „mniejszej”. Małżonek, który zawinił powstanie jednej z wielu przyczyn rozkładu, musi być uznany za współwinnego, chociażby drugi małżonek dopuścił się wielu, i to cięższych przewinień. Ustawa nie uznaje kompensaty wzajemnych przewinień. Istnieje ciekawe orzeczenie Sądu Najwyższego z dnia 29 marca 1949 r., z którego wynika, iż „nawet w wypadku cudzołóstwa jednego z małżonków, drugi z nich staje się winnym spowodowania rozkładu pożycia małżeńskiego, jeżeli przez ciągłe zniewagi zatruwał życie popełniającemu cudzołóstwo małżonkowi”.
Poza tym podkreślenia wymaga, iż zdradę trzeba udowodnić przed Sądem.